MIASTOmovie 5

 

Po analizie tożsamości miasta, głównie na przykładzie Wrocławia w 2016 r., motywem przewodnim MIASTOmovie #5 zostało “Sąsiedztwo”. Dziś hasła “społeczności lokalnej”, “budowania relacji dobrosąsiedzkich” czy “sąsiedzkiego sieciowania” nadają ton dyskusji o współczesnym, dobrym mieście. W związku z wyraźnym renesansem koncepcji życia w małej wspólnocie przyjrzymy się różnym wymiarom i aspektom sąsiedztwa: od relacji w obrębie jednego bloku czy kamienicy, przez wspólnotę lub spółdzielnię mieszkaniową bądź to samo osiedle, po współtworzenie jednego organizmu miejskiego. Od harmonii społecznej, opartej na osobistej znajomości i bezpośrednich kontaktach, po opresję małej społeczności, w której człowiek myli się tylko raz.

Jakie prosąsiedzkie utopie towarzyszyły nam na przestrzeni ostatnich dekad w myśleniu o mieście? Które z nich i w jakim wymiarze współcześnie pozostają aktualne? Co jest prawem, a co obowiązkiem sąsiedzkim? Jakiego sąsiedztwa chcą mieszkańcy polskich miast, a od czego uciekają? W mieście sąsiedztwo dotyczy także budynków często pochodzących z różnych okresów i stylów architektonicznych. Jak realizowana jest taka koegzystencja w miejskim obszarze?

Sąsiedztwo w ramach miejskiej przestrzeni to wartość, ale też wyzwanie, źródło napięć i przyczyna kompromisów. W przeprowadzeniu krytycznej refleksji nad ideą sąsiedzkości pomogą nam, jak zawsze: filmy, debaty, działania artystyczne, spotkania z twórcami i ekspertami. 

Zapraszamy!
MIASTOekipa

MIASTOmemories

Nic nie przebije tego, że mieliśmy skomplikowany system obsługi debat międzynarodowych ze skomplikowanymi zestawami słuchawkowymi, z których prawie nikt nie korzystał.

Lechu#2 (28-30 listopada 2014)

Musieliśmy opóźnić start seansu jednego filmu i aby widzowie się nie zorientowali, wysłaliśmy Kubę i Magdę, żeby mówili aż kopia będzie gotowa do projekcji.

Lechu#3 (16-19 kwietnia 2015)

Nie zapomnę niedzielnego rosołu u Anny Frankowskiej i wcześniejszej wycieczki do Feniksa po “kurę”. Wszystko działo się po wyjściu z wegańskiej restauracji, kiedy powiedziałam: “nie… Ja naprawdę muszę kupić kurę, trzeba zrobić rosół”.

Agata#2 (28-30 listopada 2014)

Pamiętam prasowanie białego materiału, który posłużył jako ekran w Szklarni. Cały montaż był zaskakujący, bo niby łatwe i przyjemne, a jednak…. Toń bieli była trudna do okiełznania!

Agata#3 (16-19 kwietnia 2015)

W ostatnich minutach przed startem pierwszej edycji trwało zliczanie. Widzów, którzy kupowali kolejne bilety na wielkie otwarcie MIASTOmovie. I części garderoby w żółtym kolorze, które ubrali na siebie członkowie MIASTOekipy.

Kuba#1 (27-30 marca 2014)

Kiedy drugą edycję udało się szczęśliwie otworzyć, temperatura mojego ciała wystrzeliła w górę i resztę festiwalu śledzić mogłem co najwyżej na Twitterze. Pozdrowienia dla pudełka ibuprofenu, dzięki któremu na żywo mogłem zobaczyć festiwalowe zamknięcie.

Kuba#2 (28-30 listopada 2014)

Pierwsze wspomnienie, które przychodzi mi do głowy, to wieczór na pół roku przed festiwalem. Wieczór, kuchnia w mieszkaniu przy ulicy Prusa. Intensywna burza mózgów. I moment, w którym po raz pierwszy w rozmowie padło słowo, które później na stałe weszło do naszego języka: “void”.

Kuba#3 (16-19 kwietnia 2015)

Przy pierwszej edycji ze stresu nie mogłem normalnie funkcjonować w ostatnich dwóch tygodniach. Zasnąłem dopiero po wszystkim w niedzielę i pobiłem swój rekord długości snu. Spałem 14 godzin.

Lechu#1 (27-30 marca 2014)

W pierwszej edycji brałam udział jeszcze jako widz, a nie organizator, ale doskonale pamiętam ciepłe wiosenne wieczory, kiedy prosto z pracy goniłam na pokazy filmowe i dyskusje, w których czuć było świeżość i zwiastun, że we Wrocławiu zaczyna się coś nowego.

Anka#1 (27-30 marca 2014)

W czasie drugiej edycji byłam w skomplikowanej relacji z Placem Kościuszki, naszym bohaterem Sceny Artystycznej, który - wtedy w trakcie przebudowy - okazał się też niezłym utrapieniem. Problemy z prądem, wysiadające korki, padający agregat spowodowały, że wielu rzeczy nie jestem w stanie sobie przypomnieć, w takich emocjach wtedy działałam. Jednak wciąż pozostaje to jedno z moich ulubionych miejsc we Wrocławiu.

Anka#2 (28-30 listopada 2014)

Dzień przed trzecią edycją jechałam do koleżanki pożyczyć “fotogeniczny” rower, który był mi potrzebny do mobilnej wycieczki po wrocławskich voidach. Dobrze się złożyło, bo w drodze usłyszałam, że właśnie burzony jest Dworzec PKS i szybko pojechałam, już na przejętym rowerze, pożegnać się z tym budynkiem, nawet kosztem spóźnienia na fundacyjną odprawę.

Anka#3 (16-19 kwietnia 2015)

Najlepiej pamiętam pokaz filmu „Zurbanizowani”, który po raz pierwszy oglądałam rok wcześniej w Szwecji. Byłam bardzo szczęśliwa, że i tutaj ktoś chce na ten temat rozmawiać.

Ola St.#1 (27-30 marca 2014)

Było zimno! No bo jak ludzie wchodzą i wychodzą z kina w listopadzie, to robią się przeciągi. Nie żeby to była jakaś szczególna właściwość miesiąca listopada, ale akurat w listopadzie, grudniu, styczniu, lutym i marcu jest to szczególnie uciążliwe dla pracowników Kina Nowe Horyzonty, którzy są zobowiązani do noszenia w godzinach pracy czarnej koszulki polo z krótkim rękawem.

Ola St.#2 (28-30 listopada 2014)

Nie było mnie, mieszkałam w Berlinie i nawet nie wiedziałam co mnie czeka za rok.

Ania F.#1 (27-30 marca 2014)

Montowanie rzutnika na suficie w Machinie Organice: Lech Moliński robił za stojak trzymając rzutnik na głowie, kiedy ja biegłam do domu po śrubokręt. I tak skończyło się na tym że rzutnik stał na stole, bo śrubki mieliśmy nie takie jak trzeba.

Ania F.#2 (28-30 listopada 2014)

Z Agatą Polak próbowałyśmy zamontować ekran w Szklarni. Morał całej historii: taker to niby taki duży zszywacz, a jednak nie do końca.

Ania F.#3 (16-19 kwietnia 2015)

Po raz pierwszy rozstawiałam napisy filmowe dla WrocFF, było ich sporo i bardzo martwiłam się, że nie zdążę na czas. Kiedy podzieliłam się tą obawą z Magdą Przewłocką, poinformowała mnie, że ona mnie i tak podziwia, bo kiedy sama rozstawiała napisy podczas pierwszej edycji MIASTOmovie, to nie myła się przez trzy dni :). Dodało mi to otuchy!

Ola Solińska#2 (28-30 listopada 2014)

Podczas tej edycji najbardziej w pamięć zapadła mi mrożąca krew w żyłach przejażdżka rowerowa śladami wrocławskich voidów. Złamaliśmy chyba milion przepisów drogowych, a ze trzy razy myślałam, że nie wyjdziemy z tej wyprawy żywo :).

Ola Solińska#3 (16-19 kwietnia 2015)

"Z pierwszej edycji pamiętam głównie nieprzespane noce i lęk przed pustką na sali kinowej. Czy ludzie serio będą chcieli rozmawiać o mieście?"

Magda#1 (27-30 marca 2014)

"Dobrze pamiętam ciasteczka MIASTOmovie, lornetki w Okrąglaku na Placu Kościuszki i nocne tańce w blasku neonów."

Magda#2 (28-30 listopada 2014)

"Wydaje mi się, że wtedy opanowałam umiejętność teleportacji. Przenosiłam się między różnymi miejscami, żeby zamaskować niedociągnięcia i chyba szczęśliwie nikt nic nie zauważył :)"

Magda#3 (16-19 kwietnia 2015)

Pierwsza edycja to wielki stres na samym początku, kiedy nie wiedziałem czy impreza przyjmie się we Wrocławiu, a później jeszcze większy stres, gdy gorączkowo zwalniałem wcześniej zablokowane przez nas miejsca, bo chętnych na bilety było tak wielu, że w kinie tworzyły się komitety kolejkowe. 1. edycja to również żal, że nie mogłem być w kinie, boprzygotowywałem klub festiwalowy Cocofli oraz setki wysłanych sms-ów z serii “I jak? Dobrze?” ; “Jak debata? Dużo ludzi” etc. Pamiętam jednak, że moją nieobecność wynagrodziły mi w pełni Panie An on Bast i Martyna Poznańska. Cocofli nigdy wcześniej i nigdy później nie zapełniło się tak, jak wtedy. A może to tylko moje wspomnienia?

Paweł#1 (27-30 marca 2014)

Druga edycja MIASTOmovie to fioletowe światła w Neonach i najlepszy rosół jaki udało mi się w życiu zjeść.

Paweł#2 (28-30 listopada 2014)

340 minut przed pokazem - kopii filmu brak.
280 minut przed pokazem - kopia utknęła w pociągu relacji Łódź-Wrocław (wcześniej przemierzyła trasę Lipsk- Łódź).
240 minut przed pokazem - Janusz Dąbkieiwcz jedzie do miejsca gdzieś pomiędzy Dworcem Nadodrze a Dworcem Głównym.
220 minut przed pokazem - pociąg namierzony, przesyłka konduktorska odebrana.
200 minut przed pokazem - kopia ląduje w kinie.
180 minut przed pokazem - kopia wygrywa się na serwer. Dostaję informację, że nie zdążymy. To koniec.
150 minut przed seansem - uruchamiam seans w Mieszkaniu Gepperta, myśląc wciąż o kopii, która wgrywa się na serwer.
30 minut przed seansem - ludzie zaczynają przychodzić do sali, 88 % wgranego filmu.
10 minut przed seansem - gasną światła, ja w projektorni, puszczamy reklamy.
9 minut przed seansem - dzwonię do Kuby Żarego i Magdy Przewłockiej - “Przychodźcie, trzeba zagadać publiczność, nie damy rady z filmem” 92 % wgranego filmu.
5 minut przed seansem - kończą się reklamy, decyduję się zapalić światło, do sali wbiegają Kuba i Magda.
5 minut po czasie - Kuba i Magda nie mają już nic do powiedzenia, dziękują publiczności. Film wgrany w 98%..
7 minut po czasie - gasną światła, ludzie zaczynają się niepokoić, słyszę szmer na widowni.
100 % - ryzykujemy - start - kopia niesprawdzona, wszystko może się “wysypać” ja obgryzam paznokcie, tracę włosy….udało się.

Koszmar z happy endem.

Paweł#3 (16-19 kwietnia 2015)

Pierwsza edycja to wspaniałe koncerty w Cocofli, fruwające karteczki, które nie chciały trzymać się hydeparkowej tablicy w Nowych Horyzontach oraz świetny film “Lost Rivers”.

Ala#1 (27-30 marca 2014)

Pamiętam “zabawę” ze sprzętem słuchawkowym, rozpoczęcie remontu na placu Kościuszki chwilę przed Festiwalem oraz wspaniałą różowość neonów widoczną z każdego punktu Placu. No i oczywiście przepyszne MIASTOmovie CIASTKA!

Ala#2 (28-30 listopada 2014)

Pamiętam stres i przesiadywanie po kanjpach, kiedy z zagranicy nadzorowałam druki festiwalowe. Ta edycja to też posty wrzucane na facebooka z kafejki położonej 3440 m.n.p.m. oraz smutek, że nie mogłam uczestniczyć w wypasionym śniadaniu w Szklarni.

Ala#3 (16-19 kwietnia 2015)